Mieszkam od kilku lat w trzypokojowym lokalu po babci. Jestem typowym facetem, więc zamieszkałem tam, wnosząc tylko niewielka walizkę i, laptop. z wyposażenia kupiłem tylko płaski telewizor i już byłem urządzony.
Dwa lata temu poznałem jednak moją obecna żonę, która po ślubie zaczęła przemeblowywać odrobinę moje życie, a w dużym stopniu – mieszkanie. Oczywiście prawie na wszystko się zgadzałem, licząc jednak każdy grosz. Nie zarabiałem „kokosów”, a odłożone na weselu pieniądze topniały w zastraszającym tempie. Żona tłumaczyła mi jednak, ze czas skończyć z kawalerskim życiem, bo być może niedługo rodzina się powiększy, a dziecko musi dorastać w miłym otoczeniu.
Obraziłem się wtedy i spytałem, co jej się nie podoba w meblach w stylu vintage. Ukochana roześmiała się i powiedziała, żebym się nie dąsał, ale pokaże mi styl vintage, z którym gust meblowy babci nie miał wiele wspólnego. Przeglądaliśmy wiele aranżacji z użyciem mebli sprzed dziesięcioleci.
Rzeczywiście. Żadne z mieszkań nie było zatłoczonych meblami na wysoki połyski z namalowanymi na żółto sztucznym słojami. Do tego nigdzie nie zauważyłem żółtych serwetek pokrywających każda wolną płaszczyznę. Przyjrzałem się dokładniej mieszkaniu. Wcześniej nie zauważałem dziurawych szarych od kurzu ciężkich firan i w podobnie kiepskim stanie ciężkich, dziwnie skręconych zasłon, zwieńczonych czymś, co żona nazywała lambrekinem. Zaryzykowałem i dałem ukochanej wolną rękę, bo i tak za kilka dni miałem jechać na tygodniową delegację.
Gdy wróciłem, zaniepokoił mnie odrobię ogromny kontener ze znajomymi meblami. Teraz jednak dostrzegłem jak są dziurawe i po prostu brzydkie. Babcia miała dobry gust, ale utknęła mentalnie w latach osiemdziesiątych. Najwyższy czas na rewitalizację jej mieszkania. Spojrzałem w górę i zobaczyłem lśniące tafle szyb kompletnie pozbawionych firanek. Pomyślałem, ze aż takim ekshibicjonistą to ja nie jestem, ale.obiecałem żonie na nic się nie zamykać.
Po wejściu do mieszkania stanąłem jak wryty! Znalazłem się w olśniewająco jasnym mieszkaniu, gdzie za progiem witała mnie równie olśniewająca żona. Oprowadzała mnie po poszczególnych pomieszczeniach, jak w jakimś programie o błyskawicznych remontach i zaskakiwaniu efektem mieszkańców. Nie miałem pojęcia, jak poradziła sobie finansowo.
Żona zdradziła, ze zatrudnienie firmy remontowej było prezentem ślubnym jej babci, która mieszkała w Niemczech i z powodu słabego zdrowia nie mogła być na ślubie wnuczki. Otrzymała jednak od nas album ze zdjęciami i film z uroczystości. Wtedy babcia przypadkiem dostrzegła moje mieszkanie i zaproponowała „drobny” remont jako prezent na pamiątkę Żona trzymała to w tajemnicy, aby mnie najpierw „urobić”.. Udało jej się doskonale!
Obecnie mieszkanie było jasne, bo okna pozbawione szarych ciężkich kotar wpuszczały mnóstwo światła. Odetchnąłem, gdy zobaczyłem rolety rzymskie, a wiec nie musiałem się martwić brakiem intymności. Wszędzie dominowała biel, ale jej odcień nie był zimny, a kolorowe dodatki sprawiły, że było bardzo przytulnie. Żona martwiła się tylko tym, ze nie zdążyła wyremontować korytarza,a dokładniej – nie miała pomysłu na starą boazerię. To był chyba jedyny element mieszkania, który zauważyłem po kupnie i który mnie zachwycił. Powiedziałem ukochanej, ze też chcę mieć wkład w remont, aby w pełni poczuć się jak w domu i sam zrobię porządek z boazerią.
Długo szukałem inspiracji w sieci i w końcu postanowiłem – boazeria zostanie, ale ja pomaluję. Ale jak i czym pomalować boazerię?. Dowiedziałem się, ze muszę całą powierzchnię dębowej boazerii zeszlifować i użyć specjalnego podkładu, a potem farby do drewna. Praca okazała się mozolna, bo szlif musiał być delikatny, aby nie zniszczyć przepięknych ręcznych rzeźbień.
Musiałem wykazać się wyjątkową cierpliwością, aby warstwy schły odpowiednio długo.. W końcu pokryłem boazerię ostatnia warstwą farby, wymieniłem kinkiety na ledowe cudeńka, zmontowałem niewielka szafkę na obuwie, lustro i…gotowe! Żona była przeszczekiwać i powiedział, ze w ramach prezentu za prace ma dla mnie niespodziankę i tu pokazała mi parę maleńkich różowych bucików…